GDAŃSK
dt5yuuiy

Czołg

0
(0)

Last Updated on 20 marca 2021 by kudlatyxp

Pancerna historia Trójmiasta, czyli czołg Miazgi

Czołg przy alei Zwycięstwa w Gdańsku pada co jakiś czas ofiarą wandali, którzy przemalowują go na wszystkie kolory tęczy. Miesiąc temu T-34 prezentował się na różowo. Wbrew powszechnemu przekonaniu stojący przy al. Zwycięstwa czołg T34 nie wjechał jako pierwszy do odbieranego z rąk Niemców Gdańska. Radziecki tank był pierwszy, ale w… Gdyni. Gdańsk zdobywał natomiast amerykański Sherman.

Sherman

Jeszcze trzydzieści lat temu Gdańsk miał trzy czołgi T 34. Jako pierwszy zniknął najpotężniejszy i najnowszy – powojenny T34 – 85, stojący na Targu Rakowym. Jako drugi, dwa lata temu, opuścił Trójmiasto, wartościowy egzemplarz T 34 – 76, który na początku lat 60., przed wizytą Chruszczowa, zastąpił krzyż na cmentarzyku Obrońców Westerplatte. Podczas II Wojny Światowej służył w armii sowieckiej, kończąc swój szlak bojowy z dziurą w bocznym pancerzu, gdzieś w okolicach Nowego Dworu Gdańskiego. Dziś można go oglądać w wojskowym muzeum w Zielonej Górze.
Trzeci i jedyny, który szczęśliwie dotrwał do naszych czasów, to niezwykle rzadki, model T 34 – 76, najprawdopodobniej z 1941 roku. Takich czołgów nie ma już w zasadzie na świecie, dlatego zazdroszczą go nam amatorzy militariów, nie tylko z Polski. Dlaczego? Przez pięć lat wojny, w tym dwóch spędzonych w nieustannym odwrocie, zdecydowana większość czołgów w tym modelu została rozbita na bezkresnych polach Rosji. “Nasz” T 34, który powstał albo w Stalingradzie, albo był jednym z pierwszych zbudowanych za Uralem, uzbrojony był w armatę F-34 kalibru 76,2 mm. Wozy tej wersji były wyposażone w nowy typ kół jezdnych i gąsienice o lepszej przyczepności. Był to też ostatni model T34 – 76, wykonany względnie solidnie. Modele z 1942 i 1943 miały znacznie więcej uproszczeń. Przewodnicy, opowiadający turystom o historii i ciekawostkach dawnej Wielkiej Alei (dziś al. Zwycięstwa) mówią, że był to sowiecki czołg, który jako pierwszy wjechał do Gdańska. Są też tacy – którzy mówią, że jest to pierwszy czołg, który wjechał do Gdyni. Racje mają ci drudzy. Choć i opowieść tych pierwszych ma w sobie odrobinę prawdy.

Shermany…


Gdańskim T 34 dowodził 27 marca 1945 roku porucznik Julian Miazga z 1 Brygady Pancernej im. “Bohaterów Westerplatte” . Na wysokości Wzgórza św. Maksymiliana w Gdyni, kierowany przez niego wóz, jako pierwszy wdarł się do miasta. Dziś nie dowiemy się, gdzie wcześniej służył czołg, którego dowódcą został Miazga. Na pewno była to pierwszorzutowa jednostka sowiecka, która wymieniając sprzęt, oddała starszy model do I Brygady imienia Bohaterów Westerplatte.

Co się działo z pojazdem przed przejęciem przez Polaków, to materiał na dociekania dla historyków. Jedno jest pewne. Miazga musiał być piekielnie dobrym czołgistą, skoro przeprowadził starego “Teciaka” przez cały szlak bojowy Brygady, docierając nim aż do Trójmiasta.

– Czołg został uszkodzony. Nie wiem jak to się stało, ale zerwało gąsienicę. Trzeba było mieć naprawdę pecha, tyle razy bowiem człowiek marzył o dotarciu do morza, a tu w najgorętszym momencie, kilkaset metrów od upragnionego celu, uszkodzona maszyna – wspominał te chwile Julian Miazga. – Poderwałem załogę do naprawy gąsienicy…Niemcy byli wszędzie…W pewnym momencie poczułem w piersiach silne ukłucie. Przestrzelili mi płuca.

W 1946 roku dzielny porucznik osobiście przyprowadził swój czołg na aleję Zwycięstwa w Gdańsku. Mimo że w tym czasie Gdańsk miał już “swój czołg”, który walczył o miasto. Był nim sowiecki Sherman, który stał na cmentarzyku, prawie dokładnie tam, gdzie potem ustawiono pojazd z I Brygady im Bohaterów Westerplatte.
Podczas walk o Gdańsk obie strony zostawiły tu całą masę pancernego żelastwa. Ulice miasta zarzucone były niemieckimi Panterami, Pzkpfw III i IV, a nawet słynnymi Tygrysami Królewskimi. Tak samo było ze strony rosyjskiej. Na ulicy Stągiewnej przez wiele miesięcy po wojnie straszył okrutnie zmasakrowany wrak ciężkiego działa pancernego Isu 152. Przy ul. Pomorskiej w Jelitkowie wrak T34-85, służył przez lata okolicznym dzieciakom za świetną zabawkę. Korpusy sowieckich czołgów zalegały też Sopot, Stogi, Oliwę i Wrzeszcz, gdzie na terenie koszar znalazły swój grób ciężkie Is-y. Gdzieś wśród nich pozostał Sherman, którego rok później “podmieniono” na Teciaka.


Co się z nim stało? Najprawdopodobniej trafił – podobnie jak cały niemiecki sprzęt – na składowisko złomu i pojechał do huty.

Szkoda. Powinien pozostać nad Motławą. Tym bardziej, że dziś w Polsce nie ma, ani na pomniku, ani w muzeum ani jednego Shermana.
Los nie obszedł się tez łaskawie z czołgiem Miazgi. Z biegiem czasu zapomniano o jego historii. Zaczął być traktowany jak relikt komunizmu. Przerabiany na “Rudego 102”, a nawet malowany na różowo. Dzisiejszy, jasnozielony kolor to robota starających się przywrócić mu dawny wygląd, kombatantów. Może jednak warto we wspólnej akcji przywrócić mu barwy z 27 marca 1945 roku, fundując mu przy okazji tabliczkę z prawdziwą “pancerną” historią Trójmiasta?

Czołg z Westerplatte

Na cokole

Na pomnik trafił w 1962 r. Zlokalizowano go na specjalnie wylanym do tego celu podeście, w miejscu wcześniejszego krzyża, w centrum niewielkiego cmentarza, na którym pochowani są Obrońcy Westerplatte. Pamięć o zdjętym krzyżu przetrwała blisko dwie dekady, gdy temat w końcu powrócił w 1980 r. jako jeden z postulatów po sierpniowych strajkach. W końcu, nie bez oporów ze strony ówczesnych władz, po niemal roku negocjacji, krzyż powrócił na cmentarz. Jego odsłonięcie i poświęcenie miało miejsce 31 sierpnia 1981 r. Uroczystość zgromadziła kilkadziesiąt tysięcy osób. Było to zapewne największe z wielu wydarzeń, którego czołg-pomnik był niemym świadkiem. Po przemianach 1989 r. podjęto kolejny krok w celu przywrócenia pierwotnego wyglądu cmentarza i przeniesiono wóz o kilkadziesiąt metrów w stronę wybrzeża, na nowo wylany cokół. To jednak nie wystarczyło, wciąż na wiele osób radziecka konstrukcja na Westerplatte działała jak sól w oku. Warto więc teraz zastanowić się nad tym, jak to się stało, że maszyna trafiła w to miejsce.

Czołg na cmentarzyku w miejscu krzyża w 1970 r.

W 1. Brygadzie, czyli historia… której nie było

 Bezpośrednim impulsem do postawienia nowego pomnika była planowana wizyta I Sekretarza KPZR Nikity Chruszczowa, do której ostatecznie nie doszło. Czołg miał stanowić element łączący początek II wojny światowej z jej fazą końcową oraz upamiętniać polsko-radzieckie braterstwo broni, które – przynajmniej w świetle ówczesnej propagandy – doprowadziło do zakończenia wojny, zwycięstwa nad faszyzmem oraz wyzwolenia Polski. Do nadania sensu temu „dziwacznemu” połączeniu wykorzystano patrona 1. Brygady Pancernej – czyli właśnie Obrońców Westerplatte. Wyżej wymieniony fakt spowodował, iż przez wiele lat badacze historii pancernej łączyli czołg z Brygadą, która zasłynęła choćby w boju pod Studziankami. Dodatkowo na boku wieży, prawdopodobnie tuż przed postawieniem pojazdu na pomnik, namalowano numer taktyczny 125 (który w 1945 r. nosił czołg z 2. plutonu 2. kompani 1. Brygady), a kilka warstw farby na wiele lat uniemożliwiło odczytanie numeru (a w tym przypadku numerów!) seryjnego wozu. Mit ten został ugruntowany w czasie gorącej dyskusji na temat losów pojazdu, jaka przetoczyła się na Wybrzeżu w drugiej połowie pierwszej dekady obecnego wieku. Przełomu w ustaleniu historii pojazdu dokonał dopiero red. Robert Michulec, który prawidłowo odczytał wyryte na pojeździe numery seryjne. Pierwszy z nich – 2205680 lub 2405680 (wątpliwość przy odczytaniu drugiej cyfry, która pozostała nawet po całkowitym ściągnięciu farby w trakcie remontu) – znajduje się na kratce na belce łącznej pojazdu.

Czołg T-34/76 na Westerplatte w 1970 r.

Wóz z takim numerem nie widnieje w żadnym z dokumentów Ludowego Wojska Polskiego. Jednak na tej samej belce, na jej lewym boku, widnieje drugi numer – 52209, który powtórzony jest również na spawie łączącym przednią płytę pojazdu z górną. Ten numer po raz pierwszy odnotowany został w rejestrach WP już w 1944 r., tyle że jako czołg T-34-85! To na podstawie tego zapisu Janusz Magnuski w znakomitej monografii Wozy bojowe LWP stwierdził, iż wóz z numerem 52209 był pierwszym T-34 z armatą D-5T w polskiej armii. Moment ten należy jednak przesunąć o kilka miesięcy, gdyż po pierwsze wymiana wieży w czołgu z większej na mniejszą i starszą wydaje się nieprawdopodobna (wymagałoby to wymiany również górnej płyty kadłuba), a co więcej w innych (co najmniej dwóch) dokumentach pojazd jest już zarejestrowany jako T-34-76. Najprawdopodobniej mamy więc do czynienia ze zwykłą pomyłką sporządzającego pierwszy z wymienionych tu dokumentów, która nastręcza historykom mnóstwa kłopotów. 

Tekst o czołgu z Westerplatte pochodzi z artykułu o eksponatach Lubuskiego Muzeum Wojskowego do którego trafił ten pojazd po opuszczeniu wybrzeża.



Co sądzisz o wpisie?

Kliknij gwiazdkę, aby ocenić

Średnia ocena 0 / 5. Liczba głosów 0

Bądź pierwszym, który oceni ten post

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Przewiń do góry