Gdańska gastronomia… w zimie na rozgrzewkę, latem na pragnienie a miedzy czasie bo… jestem Gdańszczaninem.
“Wódka to gdańska, napój miły dla Polaka; „Niech żyje! krzyknął Sędzia, w górę wznosząc flaszę, Miasto Gdańsk, niegdyś nasze, będzie znowu nasze!” I lał srebrzysty likwor w kolej, aż na końcu Zaczęło złoto kapać i błyskać na słońcu.”
Gdańskie destylaty
Tak więc Stobbe produkował, a mieszkańcy Gdańska pili. On dużo produkował, oni starali się nadążyć z konsumpcją. Ale, jak wiadomo, kultura przede wszystkim. Nie piło się zatem Machandla byle jak. Spożywanie tego trunku obwarowane było specjalnym rytuałem. Inny był w Gdańsku, a inny na Żuławach. Tam pito Machandla z wielkim rozmachem. Napełniano nim litrowy kufel, dosypywano sporo cukru i tak przygotowany „drink” rozpoczynał okrężną wędrówkę wśród biesiadników. Rytuał polegał na tym, że należało mieć własną taktykę picia, taką, żeby się porządnie napić, a jednocześnie nie narażać na zbyt duże straty finansowe. Straty te pojawiały się wówczas gdy kufel stawał się pusty – za następną kolejkę płacił bowiem ten, kto wypił przedostatni łyk…czytaj dalej
Gdańskie piwo
Jak produkowano to piwo? Brzeczkę gotowano przez dziesięć i więcej godzin, co skutkowało solidnym zagęszczeniem. Następnie poddawano ją spontanicznej (powietrznej) fermentacji, do której przystępowały w pierwszym rzędzie dzikie drożdże, ale także… pleśniaki. Wiadomo od tysiącleci, że pleśnie wpływają ujemnie na czystość smaku i zapachu różnych produktów spożywczych, ale z fermentującą gęstą brzeczką sprawa już nie jest tak jednoznaczna. Średniowieczni gdańszczanie odkryli, że pleśniaki udzielają piwu stęchłego smaku i zapachu głównie wówczas, gdy bywają uprzednio zagnieżdżone w głębi niedomytych naczyń fermentacyjnych. Jeśli zaś „nadlatują z powietrza” i wytwarzają na powierzchni brzeczki gruby kożuch, zdatne są – wspólnie z drożdżami – do fermentacji alkoholowej i potrafią tworzyć piękny smak, zbliżony do smaku wina porto…czytaj dalej
Gdańskie knajpy lat 90-siątych
W latach 90. pojawiło się bardzo wiele klubów, a większość potańcówek stała się nieco bardziej „niegrzeczna”. Ogromną popularność szybko zyskała np. „Romantica” na gdańskiej Zaspie, w której odbywały się imprezy m.in. z okazji wyborów Miss Polski. Co ważne, specjalnie na takie okazje w lokalu pojawiali się znani dziennikarze i artyści. Dużym zainteresowaniem cieszyły się również takie miejsca jak m.in.: „Caro” w Jelitkowie, „Lido”, „Lucynka” we Wrzeszczu, „Sawa”, „Max”, „Morenka” oraz w sopocka „Meduza” i niezapomniany „Non stop”…czytaj dalej
Pod Łososiem
Zaczęło się to wszystko w końcu XVI w., chociaż wcale nie od łososia. Pewnego dnia przybył do Gdańska uchodźca, który musiał opuścić rodzinne strony z powodu przekonań religijnych. Przywiózł ze sobą owe przekonania, ale oprócz nich dysponował też całkiem przyzwoitym majątkiem, a co najważniejsze, całym zestawem receptur, które miały jemu i jego potomkom zapewnić dostatnie utrzymanie przez kilka następnych wieków. Był menonitą, przedstawicielem dość ortodoksyjnego, pacyfistycznego odłamu reformacji, tępionego wszelkimi naonczas w jego niderlandzkiej ojczyźnie na wszelkie możliwe sposoby. Nazywał się Ambrosius Vermoellen, a urodził się w Lier, mieście w dzisiejszej północnej Belgii, niedaleko Antwerpii, rozmiarami przypominającemu obecnie Sopot…czytaj dalej.