GDAŃSK
jhuyr

Menonici i Biskupia Górka

0
(0)

Last Updated on 19 marca 2021 by kudlatyxp

W latach 1818-1819 wybudowano u podnóża Biskupiej Górki zbór menonicki. Przybysze z Holandii uciekali przed prześladowaniami religijnymi m.in. na tereny Żuław. Pracowici menonici nie mogli osiedlać się na terenie miasta. Łączyli oni wykonywanie rzemiosła z handlem, czego nie mogli robić mieszkańcy miasta. Poza tym obywatelstwo zarezerwowane było tylko dla luteran i katolików (czasowo kalwinów).

Koszary Biskupia Górka (Bischofsberg)

Biskupia Górka – rozbudowa

Od około 1870 roku zaczęła się sukcesywna zabudowa stoków kamienicami czynszowymi. Jeszcze pod koniec XIX wieku unowocześniono przestarzałe umocnienia, przemurowywano dawne przejścia w wałach, budowano laboratoria i windy amunicyjne, prochownie i remizy artyleryjskie, zachowane do dziś. Koszary działały do 1920 roku. Gdy Gdańsk po raz drugi stał się Wolnym Miastem, cały obszar trzeba było zdemilitaryzować. W latach 1923-1924 działało schronisko dla bezdomnych Żydów rosyjskich. Na wolnych terenach pofortecznych zaczęto tworzyć kompleks boisk sportowych. Dostrzeżono także znaczenie zieleni. Zarząd Ogrodów, powołany w Wolnym Mieście, przystąpił do zagospodarowania przestrzeni. Posadzono drzewa, ustawiono ławki, poprowadzono ścieżkę spacerową, z której rozpościerały się widoki na miasto, morze i Żuławy. Wokół powstawały ogródki działkowe. Nazywały się one Bergshöhe („Szczyt Góry”), Lieblingsruh (dosł. „Ulubiona Cisza” lub „Ulubiony Odpoczynek”), Sonnental („Słoneczna Dolina”). W ich miejscach są dziś wytyczone ulice Kolonia Studentów, Kolonia Postępu oraz Kolonia Przyszłość.

Bastion na Biskupiej Górce 1919 r.

Na szczególną uwagę zasługuje jeden z najmłodszych budynków na Biskupiej Górze, czyli obiekt dawnego schroniska młodzieżowego. Kamień węgielny pod budowę schroniska położono 26 lipca 1938 roku, w urodziny gdańskiego gauleitera Alberta Forstera. Budynek miał charakter propagandowy. Gazety pisały, że obiekt będzie wybudowany z półtora miliona cegieł, które ułożone kolejno – jedna obok drugiej, połączyłyby Gdańsk z Rzeszą. Wokół tarasu umieszczono trzynaście rzygaczy – głowy potworów, znane z gdańskich ulic Głównego i Starego Miasta. W narożniku umieszczono rzeźbę Neptuna, autorstwa Wilhelma Hausmana. Nieprzypadkowo wybudowano także liczącą 25 metrów wysokości wieżę. Miała być ona najwyższym punktem w mieście, przewyższającym Bazylikę Mariacką (82 m). Propagandowo wykorzystano postać Paula Benekego, który zdobył angielski statek przewożący obraz „Sąd Ostateczny”. Został on patronem założenia, gdy w czasie II wojny światowej największym wrogiem Niemiec była właśnie Anglia. Dokładnie w drugą rocznicę położenia kamienia węgielnego zabrzmiały po raz pierwszy dzwony zamontowane w wieży. Umieszczono w niej także specjalny mechanizm. Na półkolistym balkonie, codziennie w południe pojawiały się dwa okręty „Peter von Danzig” (którego kapitanem był Beneke) i „San Matteo”. Kiedy się mijały, maszt tego drugiego przechylał się do tyłu, co symbolizowało zdobycie tryptyku. W budynku po wojnie mieścił się dom studencki Politechniki Gdańskiej. Od 1951 roku swoją siedzibę miała Milicja, a dzisiaj Policja, wraz z Laboratorium Kryminalistycznym. Na tarasie widokowym schroniska w latach 70. umieszczono płytę upamiętniającą wyzwalanie Gdańska przez Pawła Batowa w marcu 1945 roku.

Rozbiórka bastionu Św. Elżbiety

Po wybuchu II wojny światowej na terenie bastionów istniał podobóz dla jeńców brytyjskich, francuskich i belgijskich, nazwany Stalagiem XX B. Było to właściwie komando robotnicze, w którym mieszkało od 800 do 1200 osób.
Przy ulicy Pohulanka 4 lipca 1946 roku odbyła się publiczna egzekucja przez powieszenie niemieckich nadzorczyń kobiet żydowskich i gońców obozu Stutthof. Jedenaście osób przyjechało osobnymi furgonetkami. Każdy z samochodów zaczepiony był o inny podest z szubienicą. Co dwadzieścia minut strącano i wieszano kolejną osobę. Na miejscu egzekucji panowała festynowa atmosfera (rozdawano baloniki i sprzedawano watę cukrową). Na widowisko przyjść mógł każdy, zakłady pracy zarządzały dzień wolny.
Większa część Biskupiej Góry uniknęła zniszczeń w 1945 roku. Uszkodzone budynki, w rejonie dawnego Morza Czarnego i Piaskowni rozebrano. W 1974 roku zaczęto budować Aleję Armii Krajowej, która ostatecznie odgrodziła Biskupią Górę od centrum miasta. W ten sposób zatarto również przedwojenny układ urbanistyczny miejsca. Zniknęła dawna ulica Górna i ulica Stawki.

W koszarach mieściły się zakłady dziewiarskie, w latach 80. fabryka chemiczna, następnie planowano utworzenie szkoły przyzakładowej Unimoru. W latach 1999-2016 obiekt był wynajmowany przez Wyższą Szkołę Humanistyczną i został szczęśliwie prawie w całości wyremontowany. Na miejscu dawnego cmentarza wybudowano Szkołę Podstawową. Popadający w ruinę zbór pomennonicki przekazano w latach 50. Zjednoczonemu Kościołowi Ewangelicznemu. W 1988 roku obiekt przeszedł na własność Kościoła Zielonoświątkowego.

Schronisko młodzieżowe z wieżą zegarową

W najbliższym otoczeniu Biskupiej Góry, przy okazji budowy tunelu pod ulicą Okopową, odkryto kazamaty Bastionu Kot. Dzięki darmowym spacerom organizowanym przez Instytut Kultury Miejskiej wśród Gdańszczan wzrasta wiedza o tym miejscu, a podczas prowadzonych od 2016 roku konsultacji społecznych poruszane są tematy poprawy jakości życia mieszkańców czy stworzenia ścieżek edukacyjnych.

Autor: Ryszard Kopittke

Życie jeńców wojennych z Biskupiej Górki

W latach II wojny światowej jeden z największych obozów jenieckich na Pomorzu Gdańskim znajdował się na Biskupiej Górce w Gdańsku. Formalnie było to komando robotnicze (wydzielona grupa jeńców), które tworzyło filię macierzystego obozu jenieckiego z Malborka. Historia jeńców z Biskupiej Górki wciąż jest słabo rozpoznana.
Wprawdzie nietrudno jest znaleźć informację, że podczas II wojny światowej na wzgórzu byli przetrzymywani jeńcy, ale bliższych szczegółów na ten temat próżno jest szukać w literaturze. Rąbka tajemnicy uchylają przede wszystkim zachowane raporty Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża (MKCK), którego przedstawiciele wizytowali komando.
Po obozie, ewakuowanym z Gdańska na początku 1945 r., dziś praktycznie nie został żaden ślad. Obóz zajmował teren, który obecnie jest rozległym placem administrowanym przez policję zobacz na mapie Gdańska, na końcu pnącej się na szczyt wzgórza ul. Biskupiej.

Kościół Zielonoświątkowy

Pierwsi byli obrońcy Poczty Polskiej i Westerplatte

Zanim na Biskupiej Górce utworzono obóz jeniecki z prawdziwego zdarzenia, 3 września 1939 r. osadzono w kazamatach na wzgórzu aresztowanych obrońców Poczty Polskiej z Heveliusplatz (a także dwóch innych urzędników polskich). Dopiero tam, kilkadziesiąt godzin po walce 1 września oraz po ciężkim pobycie w areszcie Prezydium Policji, pocztowcy zostali opatrzeni oraz otrzymali ubrania na zmianę.
Z kolei 7 września umieszczono tu również obrońców polskiej Wojskowej Składnicy Tranzytowej z Westerplatte (poza oficerami). Dzięki zachowanym relacjom kilku z nich wiemy, jak wyglądała “rozprawa główna” sądu polowego Grupy Eberhardta, która miała miejsce 8 września na majdanie Biskupiej Górki. Członkowie sądu – całkowicie bezprawnie – skazali część obrońców Poczty Polskiej na karę śmierci. Druga rozprawa (dla pozostałych 10 obrońców, którzy ze względu na odniesione rany, byli przetrzymywani w szpitalach, a nie na Biskupiej Górce), odbyła się 29 września.
Westerplatczyków odtransportowano do obozów jenieckich, a bohaterskich obrońców Poczty Polskiej przewieziono nad ranem 5 października 1939 r. na Zaspę, gdzie za kulochwytem zespołu strzelnicy policyjnej rozstrzelano ich.
Nie wiadomo, czy w tym czasie ktokolwiek jeszcze był przetrzymywany w ceglanych murach dawnych schronów na Biskupiej Górce.
Na chwilę obecną najwcześniejsza wzmianka o funkcjonowaniu na wzgórzu już nie przejściowego więzienia, lecz komanda robotniczego (Arbeitskommando) obozu jenieckiego, pochodzi… z pocztówki wysłanej przez jednego ze strażników w lutym 1940 r.
Komando robotnicze było wydzieloną grupą jeńców (nie wiemy jak wówczas liczną), która pracowała i była zakwaterowana poza macierzystym, stałym obozem jenieckim dla szeregowych i podoficerów (Stammlager für kriegsgefangene Mannschaften und Unteroffiziere, krócej: Stalag) XX A z Torunia. W pierwszej połowie 1940 r. jeńcy z Biskupiej Górki zostali przekazani pod administrację komendantury drugiego stalagu, który powstał w regionie: Stalagu XX B Malbork-Wielbark.
Ze względu na swoją wielkość (i rozbudowany obóz), omawiane komando robotnicze (początkowo oznaczone numerem 160, pod koniec wojny – 369) określane było obozem filialnym (Zweigstelle, Zweiglager) Stalagu XX B. Nadzorca ze strony wojskowej administracji niemieckiej (przez większą część wojny był to kpt. Köhling) był odpowiedzialny także za szereg innych komand jenieckich działających w okolicy Gdańska.
Na Biskupiej Górce liczba jeńców wahała się w latach wojny od około 800 do nawet 1200 (większość z pozostałych kilkuset komand robotniczych najczęściej liczyła zaledwie kilkudziesięciu jeńców). W obozie na Biskupiej Górce przetrzymywani byli przede wszystkim jeńcy francuscy (np. w maju 1942 r. było 1163 Francuzów, zaś Belgów – tylko 39).

Życie w baraku

Wiosną bądź latem 1940 r. zbudowano pięć nowych, drewnianych baraków. Każdy z nich miał pośrodku duży korytarz, po obu jego stronach były ustawione krzesła i ławki, a za nimi w rzędach prycze (jeden barak oferował miejsce dla około 300 jeńców).
Jeńcy spali pod kocami (każdy miał dwa) na trzypiętrowych pryczach wyposażonych w sienniki wypełnione trocinami. Baraki posiadały instalację elektryczną, dzięki której we wnętrzu działało oświetlenie. Było ono niezbędne, ponieważ poprzez ciasne ustawienie prycz, do wnętrza wpadało mało światła dziennego przez nieduże okna. Pod ścianami ustawiono niewielkie szafki na ubrania, a przy każdym wejściu – wiadro z wodą i skrzynkę z piaskiem (na wypadek wybuchu pożaru). Jeńcy posiadali także na wyposażeniu lampy naftowe i świece. Co ważne, pomieszczenia były dostatecznie ogrzane.
Osobno urządzona była kuchnia (zatrudnionych w niej było dziewięciu jeńców) z magazynem. Poza ciepłym posiłkiem w ciągu dnia i rodzajem kawowego napoju z rana, pięciu jeńców dostawało codziennie jeden 300-gramowy bochenek chleba do podziału. Urozmaicenie jadłospisu jenieckiego było możliwe w istocie tylko dzięki otrzymywanym dość regularnie paczkom od Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża.

Warunki sanitarne

Wizytujący obóz przedstawiciele Czerwonego Krzyża zgodnie podkreślali, że warunki sanitarne w obozie były idealne. W dobrym stanie były umywalnie z prysznicami, toalety, a od 1942 r. – także specjalna stacja do dezynsekcji. Początkowo każdy z jeńców mógł nawet codziennie brać ciepły prysznic – w późniejszym okresie, ze względu na wzrost liczby żołnierzy w niewoli, ograniczono ich częstotliwość do jednego na tydzień. Regularnie i bez większych problemów opróżniano śmierci i szambo.
Jeńcy na ogół byli w dobrym stanie zdrowotnym. Nie odnotowano przypadku wybuchu żadnej epidemii (miało to miejsce nierzadko w innych obozach). Istniała osobno urządzona izba chorych dysponującą miejscem dla 22 pacjentów. Personel medyczny składał się z samych jeńców: jednego francuskiego lekarza, jednego belgijskiego dentysty oraz 8 sanitariuszy (Francuzów). W wypadku ciężkiej choroby czy urazu, jeńcy mogli liczyć na hospitalizację w jednym z wojskowych (garnizonowych) szpitali w Gdańsku, a jeśli stan chorego umożliwiał transport – w głównym szpitalu jenieckim Stalagu XX B w Malborku. Wyposażenie i lekarstwa dostarczano głównie w paczkach przesyłanych przez MKCK lub YMCA.

Praca i zarobki

Jeńcy z Biskupiej Górki zatrudnieni byli w 1942 r. w 40 różnych miejscach w Gdańska i okolicy. Pracowali średnio od 8 do 10 godzin dziennie, sześć dni w tygodniu, zarówno w przemyśle, jak i na roli, w budownictwie i na kolei.
Dniówka dla jeńca wynosiła od 0,70 do 1,20 marki Rzeszy. Zarobione pieniądze mogli deponować w specjalnych funduszach (do wykorzystania po wyjściu z niewoli) lub wydawać w obozowym sklepiku, zwanym kantyną. Oferował on jednak niewiele – poza wspomnianymi już świecami, przede wszystkim piwo (jeńcy narzekali na brak tytoniu i lemoniady) i drobne artykuły papiernicze.
Pod koniec wojny, wobec rosnącego deficytu rąk do pracy, wybranym jeńcom angielskim, francuskim i belgijskim umożliwiono pracę także w pojedynkę (tj. bez straży) w niewielkich zakładach rzemieślniczych czy usługowych. O taki przydział występowali niemieccy właściciele do miejscowego Urzędu Pracy, który pośredniczył między władzami wojskowymi a przedsiębiorcami w zatrudnieniu taniej siły roboczej.
Jeńcy po mieście mogli poruszać się dość swobodnie, jedynie na noc musieli wracać do obozu. Część jeńców z Biskupiej Górki także w ten sposób pracowała, będąc wynajmowana chociażby do pomocy w prowadzeniu prywatnych sklepów. W realiach wojennych były one pozostawione zazwyczaj kobietom, których mężowie, ojcowie czy bracia zostali powołani do Wehrmachtu. Stwarzało to także okazję do bliższych kontaktów między niemieckimi kobietami a młodymi jeńcami. Znanych jest kilka przypadków takich romansów, które skończyły się dla obojga nieszczęśliwie – były one bowiem w Trzeciej Rzeszy zakazane i z surowością karane (najczęściej kilkuletnimi wyrokami więzienia dla kobiet i jeńców; ci ostatni trafiali do specjalnego oddziału w więzieniu Wehrmachtu w Grudziądzu).

Czas wolny

W niewoli jeńcy z państw zachodnich (w tym Francuzi i Belgowie) mogli prowadzić dość ożywioną działalność kulturalno-oświatową. Jeńcy z Biskupiej Górki posiadali biblioteczkę, liczącą około 400 woluminów. Utworzyli ośmioosobową orkiestrę i nawet grupę teatralną. Na coniedzielne występy przyjeżdżały na wzgórze grupy jeńców z mniejszych komand robotniczych z okolicy miasta (oczywiście pod strażą).
Obóz posiadał także własną, niewielką kapliczkę, ale msze święte co tydzień organizowane były w salce teatralnej (mogącej pomieścić do 350 osób), bowiem uczestniczyli w nich także jeńcy spoza obozu. W sąsiedztwie znajdowało się boisko sportowe, gdzie rozgrywano (pod czujnym okiem strażników niemieckich) mecze piłki nożnej. Do dyspozycji był jeden patefon z niewielką liczbą płyt. Do popularnych rozrywek należała gra w karty oraz w ping-ponga (piłeczki do niego należały do jednego z najbardziej pożądanych darów z paczek…). Poczta przychodziła w regularnych odstępach. List z Biskupiej Górki do Francji szedł w realiach wojennych średnio jeden miesiąc.

Autor: Jan Daniluk

Co sądzisz o wpisie?

Kliknij gwiazdkę, aby ocenić

Średnia ocena 0 / 5. Liczba głosów 0

Bądź pierwszym, który oceni ten post

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Przewiń do góry