GDAŃSK
uyfged

Smok pancerny

0
(0)

Last Updated on 20 marca 2021 by kudlatyxp

Smok pancerny to pociąg marynarski opancerzony blachą z niszczycieli, zwany Smokiem Kaszubskim

O rozwoju polskiej floty przedwojennej powiedziano i napisano już prawie wszystko, ale mało kto słyszał o pomyśle budowy w Gdyni dwóch niszczycieli i zamówieniu we Francji okrętów podwodnych opartych na udanych jednostkach typu Orzeł. Od chwili swego powstania, do wybuchu II wojny światowej, Warsztaty Portowe Marynarki Wojennej w Gdyni nieustanie się rozwijały. W latach 1935 – 1938, pracowali w nich najwybitniejsi konstruktorzy, którzy korzystali m.in. z pływającego doku o nośności 5 tys. ton. Wtedy też powstała specjalistyczna hala służąca do obróbki materiałów kadłubowych, zmodernizowano sieci energetyczne, hydrauliczne i grzewcze. Wszystkie te działania przełożyły się na wodowanie niezwykle udanych koncepcyjnie i technologicznie jednostek, jak na przykład seria trałowców typu Jaskółka. Nie dziwi więc, iż planując dalszy rozwój floty, Kierownictwo Marynarki Wojennej postanowiło zlecić Warsztatom budowę dwóch nowoczesnych niszczycieli. Plany nowych jednostek oparte były w głównym stopniu na niezwykle udanym projekcie niszczycieli typu Grom, zbudowanych w brytyjskiej stoczni White’a, która z resztą także teraz miała dostarczyć niektóre istotne elementy wyposażenia. Według podpisanej umowy pierwszy z okrętów miał wejść do służby w maju 1942 roku, a drugi pół roku później. W dowództwie floty ustalono nawet nazwy dla nowych jednostek – Huragan i Orkan. Ich dane techniczne były prawie identyczne jak w niszczycielach, które powstały w brytyjskiej stoczni – obie jednostki przy wyporności przekraczającej 2200 ton miały mieć ok. 114 metrów długości, miały rozwijać prędkość przeszło 39 węzłów, a na ich uzbrojenie miało się składać siedem dział 120 mm, cztery działa kal 40 mm oraz dodatkowo liczna artyleria przeciwlotnicza i wyrzutnie bomb głębinowych.

Prace nad realizacją projektu były już mocno zaawansowane, gdy przerwała je świadomość rychłego wybuchu wojny. Blachy dostarczone już do Warsztatów Portowych przez hutę Batory wykorzystano do opancerzenia i przygotowania do walki marynarskiego pociągu “Smok Kaszubski”, który wziął udział w kampanii wrześniowej. Warto zaznaczyć, że proponowane nazwy dla niewybudowanych jednostek nie podzieliły ich losu. W okresie wojennym Polska Marynarka Wojenna przejęła od Francuzów niszczyciel typu Bourrasque, który nazwano “Ouragan” (nie była to szczęśliwa jednostka, gdyż przez niespełna rok służby pod polskim dowództwem większość czasu spędzała w stoczni remontowej), a następnie od Brytyjczyków nowoczesny niszczyciel typu M, który otrzymał nazwę “Orkan”. Los dla tego okrętu również nie był łaskawy gdyż został storpedowany w pobliżu Grenlandii tracąc przy tym 178 członków załogi – uratowało się zaledwie 44 marynarzy). Niezależnie od powyższych planów polskie dowództwo postanowiło również wzmocnić siły podwodne. W tym przypadku zapadła decyzja o zmodyfikowaniu projektu okrętów podwodnych typu Sęp – budowy miała podjąć się francuska stocznia Chantiers et Ateliers A. Normand w Hawrze. Skąd taka decyzja, mimo nie najlepszych wspomnień z poprzednio budowanymi tam okrętami? Pomijając względy natury polityczno – ekonomicznej, które wzięły górę nad fachowością, trzeba przyznać, że Warsztaty Portowe Marynarki Wojennej nie były przygotowane do budowy okrętów podwodnych. Podobnie jak w przypadku niszczycieli projektowane okręty podwodne nie różniły się zasadniczo od swych jednostek bazowych. Miały to być jednostki przeszło 86-metrowe, uzbrojone w 12 wyrzutni torped. Znacząca zmiana zaszła w uzbrojeniu pokładowym – zrezygnowano bowiem z działa okrętowego, w zamian za to wzmacniając artylerię przeciwlotniczą. Kwestią dyskusyjną, podobnie jak w przypadku Orła i Sępa, była celowość wprowadzania tak dużych jednostek na niewielki i płytki Bałtyk, gdzie wartości bojowe okrętów nie mogły być w pełni wykorzystywane. Umowę na budowę podpisano w październiku 1938 roku, a pierwszy z dwóch zamówionych okrętów miał być gotowy w 1941 roku. Ironią losu jest fakt, że oprócz licznych podzespołów polskich, brytyjskich i szwedzkich, peryskopy i aparaty podsłuchowe miano zakupić w… Niemczech. W niektórych opracowaniach można natrafić na informacje czysto fantastyczne mówiące o tym, że okręty Orzeł mod (jak się je czasem nazywa) miano wyposażyć w wodnosamoloty lub małe amfibie rozpoznawczo – desantowe, ale są to informacje, które nigdy nie uzyskały żadnego potwierdzenia. Niestety, podobnie jaki w przypadku budowanych w Gdyni niszczycieli, dalsze prace nad polskimi okrętami podwodnymi przerwała wojna. Niemcy zdobywając poszczególne tereny we Francji ostatecznie zdobyli również i stocznie wraz z pochylniami. Do dziś nie wiadomo co stało się z wpłaconymi przez Polaków na poczet budowy pieniędzmi.

Autor:  Michał Lipka – doktorant Uniwersytetu Gdańskiego, badacz historii polskiej Marynarki Wojennej od chwili jej powstania do czasów obecnych.

Smok Kaszubski – pociąg opancerzony Wojska Polskiego II RP, improwizowany podczas kampanii wrześniowej przez Lądową Obronę Wybrzeża.

Pociąg został zbudowany z inicjatywy kpt. mar. Jerzego Błeszyńskiego na początku września 1939 roku przez pracowników Warsztatów Portowych Marynarki Wojennej w Gdyni, przy akceptacji kierownika Stoczni Marynarki Wojennej kmdr. inż. Witolda Szulca. Do budowy użyto blach stalowych grubości 9 mm przeznaczonych na kadłuby niezbudowanych niszczycieli „Orkan” i „Huragan”. Dowódcą pociągu został wspomniany kpt mar. Błeszyński, a po jego zranieniu pod Wejherowem 9 września i śmierci w szpitalu, porucznik marynarki Florian Hubicki. Obsługę parowozu stanowili gdyńscy kolejarze, a wśród ponad 40-osobowej załogi większość stanowili podoficerowie i marynarze z byłej kompanii obsługi portu. Konstrukcję pociągu prowadzono w trakcie ostrzału stoczni przez pancernik Schleswig-Holstein w dniach od 2 lub 3 do 7 września w warsztatach portowych Marynarki Wojennej w Gdyni.

8 września wieczorem doszło do starcia z patrolami niemieckiej piechoty na zachód od Wejherowa, gdzie pociąg wspierał działania 1 Morskiego pułku strzelców. Następnie miała miejsce wymiana ognia z plutonem wozów bojowych dywizji SS „Heimwehr Danzig” pod Wejherowem, znajdujących się na szosie do Redy. Pociąg uszkodził jeden z nich i odparł atak samolotów uszkadzając jeden z nich.
9 września miał miejsce pojedynek ogniowy z dywizjonem niemieckiej artylerii w rejonie Wejherowa, zajętym tego dnia przez wroga. Lekko uszkodzony „Smok Kaszubski” wycofał się do Redy i potem do Rumi, dowództwo po ciężko rannym kapitanie Błeszyńskim przejął porucznik Hubicki. Pociąg później patrolował teren pomiędzy Redą a Zagórzem.
10 września „Smok” dokonał rozpoznania w opuszczonej przez polskie oddziały Redzie, ewakuował rannych i wsparł ogniem 3 batalion rezerwowy atakujący wzdłuż szosy Zagórze–Reda.
11 września wsparł ogniowo oddziały walczące w rejonie węzła kolejowego Rumia – Zagórze[4], a 12 września rano wsparł ogniowo obrońców Kępy Oksywskiej z pozycji pod Chylonią. Potem w czasie przejazdu w rejon Zagórza został zaatakowany przez niemieckie bombowce nurkujące, które zniszczyły jeden z wagonów i uszkodziły pozostałą część pociągu. W starciu zginęło czterech żołnierzy, wielu zostało rannych.

W dniach późniejszych odprowadzono wrak pociągu do Gdyni i rozpoczęto remont, który następnie przerwano z powodu ewakuacji miasta. Załoga pociągu walczyła dalej jako oddział pieszy aż do zdobycia przez Niemców Kępy Oksywskiej.

Skład pociągu:

parowóz tendrzak OKl27 obudowany płytami pancernymi

dwa opancerzone wagony towarowe – desantowe

dwa wagony bojowe (opancerzone węglarki, tzw. lory)

dwie platformy z narzędziami i szynami lub 2 armaty 40 mm Bofors

Uzbrojenie:

    1 działo plot. kalibru 40 mm wydobyte z wraku ORP „Mazur” (zatopionego 1 września)    1 działko salutacyjne kalibru 47 mm z ORP „Bałtyk”

    11 ckm

    30 kbk z ORP „Wicher”

Konstrukcja:

Lokomotywa opancerzona metodą spawania, nitowania i skręcania całkowicie blachą 9 mm o wysokiej wytrzymałości, przeznaczoną do budowy okrętów, od góry półokrągło, po bokach do linii szyn, koła zasłonięte. Z przodu i z tyłu wykonano zasuwane szczeliny obserwacyjne. Wagony opancerzono podobnie, wyposażając je w dachy dwuspadowe z blachy 6 mm.

Wszystkie ciężkie karabiny maszynowe w węglarkach umocowano na podstawach okrętowych.

Na początku i na końcu składu doczepiono wagony-platformy z szynami, podkładami i narzędziami. Cały skład pomalowano kamuflażem w postaci zielono-żółto-szarych plam. Lokomotywa nosiła namalowany białą farbą napis SMOK KASZUBSKI[.

Obsada:

Parowóz prowadzili na zmianę ochotnicy: trzej maszyniści wraz z trzema pomocnikami.

Dowódca i oficerowie

30-40 marynarzy oddelegowanych przez Kadrę Floty

brygada robotnicza do napraw taboru i torowych

Co sądzisz o wpisie?

Kliknij gwiazdkę, aby ocenić

Średnia ocena 0 / 5. Liczba głosów 0

Bądź pierwszym, który oceni ten post

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Przewiń do góry