GDAŃSK
kguydt

Wolfgang Hirschfeld, szczęściarz z łodzi podwodnych

0
(0)

Last Updated on 19 marca 2021 by kudlatyxp

Wolfgang Hirschfeld był szczęściarzem. Do marynarki wojennej zgłosił się na początku 1935 roku. Przełożeni określili go jako żołnierza o dużej dozie samodzielności. Po kilkumiesięcznym szkoleniu w Stralsundzie rozpoczął służbę jako telegrafista na pokładzie starego torpedowca T-139.

Do drewnianej portowej palisady, pewnej zimowej nocy przycumował też u-boot oznaczony symbolami U-109. Na jego pokładzie znajdował się człowiek, który do końca wojny miał nieprawdopodobne szczęście.

Już na samym początku wojny zadaniem torpedowca było polowanie na polski okręt podwodny Orzeł. “Złapaliśmy namiar na niego koło Treleborga w południowej Szwecji, nie mogliśmy jednak zaatakować go bombami głębinowymi, gdyż znajdowaliśmy się na szwedzkich wodach terytorialnych. Tak więc udało się mu ujść” – wspominał Hirschfeld.
Młody podoficer liczył, że na starym okręcie uda mu się w spokoju przetrwać całą wojnę. Szybko jednak dostał przeniesienie na krążownik “Karlsruhe”. Przed rozpoczęciem nowej służby chciał się pożegnać ze swoją dziewczyną. Pożegnanie trwało tak długo, że spóźnił się na pociąg i prom, a okręt odpłynął bez zakochanego żołnierza. Niedługo później krążownik został storpedowany i zatopiony przez brytyjski okręt podwodny.
Hirschfeld, szczęśliwy, że żyje, po solidnej reprymendzie u dowództwa wrócił na swój stary okręt. Krótko po tych wydarzeniach otrzymał przeniesienie na okręty podwodne. Rozpoczął służbę na u-boocie typu IX. Wszedł na pokład świeżo wykończonego w Bremie okrętu podwodnego U-109. Jednostka obrała kurs na Zatokę Gdańską, by tu odbyć swoje pierwsze ćwiczenia.

Leon Widowski całe swoje dzieciństwo spędził w Nowym Porcie w domu przy Schleusenstrasse 1 (dziś ul. Zamknięta). W 1940 roku miał 10 lat.

– Gdy nadeszła wyjątkowo tego roku sroga zima, chodziliśmy ślizgać się na sanki niedaleko wielkiej rafinerii cukru i koszar przy Hindersinstrasse (obecnie ul. Kasztanowa). To, co dla nas dzieciaków było wielką atrakcją, to zupełnie nowe łodzie podwodne, które wpływały do kanału portowego. Część z nich zatrzymywała się już na nabrzeżu w pobliżu latarni morskiej, inne cumowały niedaleko Twierdzy Wisłoujście, kolejne zawijały jeszcze na Westerplatte. Żołnierze nie bardzo pozwalali byśmy zbliżali się do samych cumujących okrętów, czekaliśmy jednak w pobliżu na marynarzy schodzących z tych okrętów. Czasem mieli dla nas jakieś drobiazgi i słodycze. Dla nas atrakcją była nawet najmniejsza śrubka z takiej jednostki. Równie ciekawe były puszki i słodycze na których zawsze szukaliśmy znaków odbiorów wojskowych. To było znacznie bardziej ekscytujące niż zwykłe delicje ze sklepów. W późniejszych latach, pod koniec wojny, gdy szwankowało już zaopatrzenie, także dorośli, portowi robotnicy i inni chodzili “pohandlować” z marynarzami z u-bootów.

Czy mały Leon Widowski mógł tej zimy spotkać także Wolfgang Hirschfelda? Pewnej styczniowej nocy U-109 pojawił się na nabrzeżu w Nowym Porcie. Hirschfelda oddelegowano do nowoporckiego rzeźnika po zaopatrzenie. W tym czasie okręt wyszedł w morze na ćwiczenia.
Radiotelegrafista znów miał szczęście. Po południu, gdy przebywał na innym okręcie, nadeszła depesza: “Staranowaliśmy zanurzony okręt podwodny. Prawdopodobnie U-109.”. Przyczyny i skutki kolizji niemieckich jednostek wyjaśniły się po kilku godzinach. U-109 został jedynie w niewielkim stopniu uszkodzony.
Po nerwowych przeżyciach pięciu marynarzy, w tym Hirschfeld, postanowiło odreagować podwodne stresy w lokalnej piwiarni. Ubrali skórzane kombinezony i niebieskie czapki, by na pierwszy rzut oka nie przypominać marynarzy i całą noc spędzili na pijatyce w “Latarni Morskiej” czyli lokalu, który wówczas znajdował się pod nr 43 przy Olivaerstrasse (obecna ul. Oliwska). W powrotnej drodze marynarze zdążyli jeszcze pozjeżdżać na znalezionych gdzieś sankach i pokiereszować się o okalające nabrzeże druty kolczaste. Następnego dnia U-109 miał obrać kurs na kolejne manewry w okolicach Gdyni, a potem wyruszyć na Atlantyk….Po licznych przygodach Wolfgang Hirschfeld w ostatnich miesiącach wojny dostał się do niewoli amerykańskiej. Do Niemiec wrócił w 1946 roku. Jego pierwsza jednostka, U-109 w maju 1943 roku zatonął na północnym Atlantyku trafiony bombami brytyjskich samolotów.
W maju roku 1945 na obecnym terytorium Polski (w tym na polskich wodach) znajdowało się nawet do 40 niemieckich okrętów podwodnych, z tego 9 lub 10 zatopionych w Bałtyku oraz około 30 w zdobytych przez wojska polskie i rosyjskie portach i stoczniach.

Niemiecki okręt podwodny U-109 był okrętem typu IXB. Przeprowadził dziewięć patroli wojennych, zatapiając 12 statków i uszkadzając jeden. Wszystkie te sukcesy, z wyjątkiem jednego, miały miejsce podczas sześciu patroli, które przeprowadził pod dowództwem podwodnego Asa, Heinricha Bleichrodta. U-109 został zamówiony przez Kriegsmarine 24 maja 1938 r. Stępka została położona 9 marca 1940 r. w stoczni w Bremen. U-109 został zwodowany 14 września 1940 r. i oddany do służby 5 grudnia pod dowództwem Hans-Georga Fischera.
Okręty podwodne typu IXB były nieco większe niż oryginalne okręty podwodne typu IX, później oznaczone jako IXA. U-109 miał wyporność 1051 t. na powierzchni i 1178 t. w zanurzeniu. długość 76,50 m (251 stóp), długość kadłuba ciśnieniowego 58,75 m (192 stóp 9 cali), szerokość 6,76 m (22 stopy 2 cale), wysokość 9,60 m (31 stóp 6 cali). Był napędzany dwoma czterosuwowymi silnikami diesla o łącznej mocy 4400 koni mechanicznych, do pływania na powierzchni i dwoma silnikami elektrycznymi Siemens-Schuckert o łącznej mocy 1000 koni do pływania pod wodą. Miał dwa wały i dwie śruby.

U-109

Okręt mógł operować na głębokości do 230 metrów (750 stóp).
Prędkość na powierzchni wynosiła 18,2 węzła (33,7 km / h), a w zanurzeniu 7,3 węzła (13,5 km / h) w zanurzeniu mógł pokonać 64 mile morskich (119 km) z prędkością 4 węzłów (7,4 km / h), na powierzchni mógł pokonać 12 000 mil morskich (22 000 km) z prędkością 10 węzłów (19 km / h). U-109 był wyposażony w sześć wyrzutni torpedowych 53,3 cm (21 cali) (cztery na dziobie i dwie na rufie), 22 torpedy, jedną armatę morską 10,5 cm i działo przeciwlotnicze. Załogę stanowiło 48 marynarzy i 4 oficerów. W dziewiąty, ostatni patrol U-109 wypłynął 28 kwietnia 1943 roku z Lorient. 4 maja został zatopiony przez cztery ładunki głębinowe zrzucone z samolotu Liberator. Samolot leciał na spotkanie z sojuszniczym konwojem, kiedy wykrył łódź za pomocą radaru H2S na północny wschód od Azorów. Po ataku U-boot był widoczny na powierzchni, tonął wolno i było wystarczająco dużo czasu, aby załoga go opuściła. Niestety żaden z marynarzy tego nie uczynił. Przypuszcza się, że wszystkie 52 osoby zginęły.

W tekście wykorzystałem: książki “Ostatni u-boot” Wolfganga Hirschfelda i “U-bootwaffe 1939-1945” oraz niepublikowane wspomnienia Leona Widawskiego z archiwum Towarzystwa Przyjaciół Gdańska.

yhr

Co sądzisz o wpisie?

Kliknij gwiazdkę, aby ocenić

Średnia ocena 0 / 5. Liczba głosów 0

Bądź pierwszym, który oceni ten post

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Przewiń do góry