GDAŃSK
fdgh

ORP Batory

0
(0)

Last Updated on 19 marca 2021 by kudlatyxp

Batory, najstarszy polski okręt wojenny

Zaprojektowany od podstaw przez Polaków i zbudowany w polskiej stoczni. Najstarsza jednostka pod biało-czerwoną banderą. W okresie międzywojennym był postrachem dla przemytników, podczas wojny wsławił się udaną ucieczką do Szwecji. Dla wielu jego nazwa słusznie kojarzy się ze słynnym polskim transatlantykiem, ale to nie o niego chodzi.

Zapotrzebowanie

Alkohol, narkotyki, broń i sacharyna. Do tego handel ludźmi i przemyt w obie strony. Ceny towarów w Polsce i Wolnym Mieście Gdańsku znacznie się różniły. Utrzymanie 147 kilometrów dopiero co odzyskanego wybrzeża wymagało od międzywojennej Polski nie tylko zbudowania i utrzymania floty wojennej, ale także stworzenia mechanizmów oraz narzędzi umożliwiających skuteczną walkę ze szmuglem, który przynosił polskiemu skarbowi państwa wielomilionowe straty. Na przełomie lat 20. i 30. XX wieku największym problemem polskiego fiskusa był rozwinięty na skalę przemysłową i międzynarodową przemyt alkoholu. Rozkwit przemytniczych fortun, ulokowanych w większości w Gdyni, napędzała prohibicja (utrzymująca się do 1931 roku w Finlandii i do 1933 roku w USA). Mimo międzynarodowych konwencji i porozumień o współpracy policyjnej i celnej, spirytus przeciekał przez polskie granice i to w milionach litrów. Przemycali szwedzcy rybacy, małe statki, czyli tak zwane trampy i całkiem duże jednostki. Zaokrętowany, często za pomocą pomp gdyńskiej straży pożarnej, wysokoprocentowy alkohol trafiał na Bermudy i Bahamy a stamtąd do USA. Prawdziwą plagą były szybkie motorówki i stare ścigacze torpedowe, które z alkoholem kursowały do Skandynawii i na Litwę.

ORP Batory

Takie jednostki, będące w większości własnością przemytniczej legendy Gdyni kapitana Zygmunta Tulei, rozwijały nawet 22–32 węzły, czyli prędkości, z którymi sprzęt polskich celników i pograniczników po prostu sobie nie radził. Nic dziwnego, że Straż Graniczna musiała szybko się „uzbroić”. Podjęto decyzję o budowie nowoczesnych jednostek pływających: kutra pościgowego i  trzech motorówek patrolowych. Początkowo zakładano, że kuter wybuduje stocznia w Modlinie w kooperacji ze stoczniami włoskimi. Zagraniczny partner projektu zaproponował projekt płaskodennej jednostki, którą wyposażono w silniki pościgowe. Taki kadłub nie nadawał się jednak na Bałtyk, zaś silniki – mocne i szybkie, ale paliwożerne – nie spełniały założonej przez stronę polską niezbędnej ekonomiki eksploatacji. Na wysokości zadania stanął zespół inżynierów pod kierownictwem Aleksandra Potyrały, który stworzył 23-metrowy kadłub o nowatorskiej konstrukcji stalowo-duraluminiowej. Kuter uzbrojono w dwa karabiny maszynowe „Maxim” na uniwersalnych podstawach, żeby można z nich było korzystać również przy strzelaniu przeciwlotniczym oraz wyposażono w radiostację i bardzo mocny reflektor. W kadłubie przewidziano też specjalnie wzmocnione miejsce pod montaż działka.

Silniki ze sterowca

W fabryce Maybacha we Friedrichshafen zamówiono dwa potężne, 12-sto cylindrowe silniki o mocy 550 KM, które wyposażono w tzw. autorewers i sprzęgła. Silniki „Batorego” były jedną z odmian wielopaliwowych silników V-12, stosowanych między innymi w słynnym sterowcu LZ-127„Graf Zeppelin”. Pięć motorów podniebnego olbrzyma (długość 236,6 m) przystosowano do spalania zarówno paliwa ciekłego, jak i gazu. W przypadku okrętu taki zabieg nie był potrzebny. Wystarczał im benzol – paskudna mieszanka węglowodorów uzyskiwana za pomocą specjalnej technologii z gazu w koksowniach i gazowniach. Największą zaletą benzolu było podnoszenie liczby oktanowej benzyn, stąd był on do lat 30. XX wieku istotnym dodatkiem do benzyn lotniczych i samochodowych. Często dodatkowo mieszano go też z alkoholem.
ORP „Batory” zabierał na pokład 1,4 tony tego paliwa umieszczonego w dwóch zbiornikach głównych i dwóch rezerwowych. Podstawowym silnikiem „marszowym” był trzeci – nieporównywalnie bardziej ekonomiczny – sześciocylindrowy silnik wysokoprężny Maybacha o mocy 175 KM, stosowany wtedy masowo przez koleje Deutsche Reichsbahn.

Ucieczka do Szwecji

ORP „Batory” wszedł do służby 23 czerwca 1932 roku. Stacjonował na Helu, rozwijał maksymalną prędkość 24,3 węzła i w pierwszym okresie służby nosił banderę marynarki handlowej. Jego obecność na polskim wybrzeżu znacznie ograniczyła rozmiar przemytu. Duża moc silników Maybacha kapitalnie sprawdziła się 1 października 1939 roku, kiedy to zmobilizowany „Batory”, wcześniej transportujący rannych z walczącego Oksywia na Hel, przedarł się do Szwecji. Pomysłodawcą i twórcą planu był dowódca Batorego, kpt. Jerzy Milisiewicz, a w skład załogi weszło 16 osób. 1 października 1939 roku w godzinach wieczornych okręt opuścił helski port i ruszył w kierunku wyspy Gotland. Szczęście sprzyjało uciekinierom, gdyż nad morzem zalegała gęsta mgła. Do czasu: nad ranem, 2 października, zerwał się silny sztorm, który spowodował drobne uszkodzenia, m.in. wystąpiły problemy z odpaleniem silników. Dodatkowo na niebie pojawiły się nieprzyjacielskie samoloty, a niedługo potem na horyzoncie zaobserwowano niemieckie ścigacze. Na szczęście udało się odpalić silnik i nawiązać łączność ze szwedzką marynarką wojenną, która wysłała swój torpedowiec w celu ochrony polskiego okrętu. Po przybyciu do portu w Klintehamn jednostkę internowano, a następnie przeholowano do Sztokholmu, gdzie zacumowała przy “Darze Pomorza”.

Szwecja, wycinek z gazety informujący o ucieczce Batorego

“Batory” wrócił do Polski w 1945 roku na holu ORP Żbik. Po powrocie do kraju i kapitalnym remoncie nadal strzegł polskiej granicy morskiej, która teraz miała już 440 km długości. W roku 1947 ostatecznie wykreślono go ze składu sił Marynarki Wojennej i przekazano do Wojsk Ochrony Pogranicza. W tej formacji zmieniono mu również nazwę, początkowo na “7 Listopada”, a następnie na niechlubnego “Dzierżyńskiego”. W 1954 roku, podczas kolejnego remontu, pożegnano wysłużone ponad 20-letnią pracą silniki Maybacha, a pięć lat później jednostkę skreślono z listy floty Wojsk Ochrony Pogranicza. Przez kilka kolejnych lat „Batory” tułał się po Wiśle i Zalewie Zegrzyńskim jako jednostka szkolna, aby ugrzęznąć w porcie na Żeraniu. Tam oczekiwał na złomowanie i tam też zatonął. Wtedy wydarzył się cud. Za sprawą oficerów weteranów ponownie trafił do Marynarki Wojennej. Zabrano go na Hel i wmurowano jako pomnik na nabrzeżu bazy 9. Flotylli Obrony Wybrzeża. Jednostkę wyciągnięto na brzeg i zabetonowano w niecce, a jedynymi zainteresowanymi stali się amatorzy złomu. Nie wiadomo, jaki byłby dalszy jej los, gdyby nie działania podjęte przez dyrektora Muzeum Marynarki Wojennej, kmdr. Sławomira Kudelę. Dzięki niemu jednostkę przetransportowano na dziedziniec Muzeum, gdzie do dziś możemy podziwiać ten najstarszy polski okręt. Wyremontowany jest teraz gwiazdą ekspozycji plenerowej. Kto wie? Może gdzieś i kiedyś uda się odnaleźć choćby bloki pasujących do niego silników?

Batory obecnie

Co sądzisz o wpisie?

Kliknij gwiazdkę, aby ocenić

Średnia ocena 0 / 5. Liczba głosów 0

Bądź pierwszym, który oceni ten post

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Przewiń do góry