GDAŃSK
gry77

ORP Gryf

0
(0)

Last Updated on 21 marca 2021 by kudlatyxp

ORP Gryf był największym okrętem bojowym Marynarki Wojennej II Rzeczypospolitej.

PODNIESIENIE BANDERY NA ORP GRYF

Był największym okrętem bojowym Marynarki Wojennej II Rzeczypospolitej. Obok podstawowej funkcji stawiacza min miał również pełnić funkcję szkolne i reprezentacyjne. Budowa tak dużego okrętu w polskich stoczniach była w tamtym okresie niemożliwa, powierzono ją więc francuskiej stoczni Chantiers et Ateliers Augustin Normand w Hawrze, pomimo złych doświadczeń z prowadzoną przez nią budową okrętu podwodnego „Wilk”, głównie na skutek nacisków politycznych. Po zakończeniu prac wykończeniowych, 27 lutego 1938 w Hawrze podniesiono na okręcie uroczyście polską banderę.
Załoga liczyła 160-180 osób, istniała także możliwość zaokrętowania około 60 słuchaczy w rejsach szkolnych. Mieli oni do dyspozycji zdublowany pomost nawigacyjny, oraz możliwość korzystania z obszernych pomieszczeń dydaktycznych. Okręt przepłynął z Hawru do Gdyni, gdzie 6 marca 1938 roku zgotowano mu uroczyste powitanie. „Gryf” odbył swój pierwszy zagraniczny rejs w rejon Zatoki Fińskiej, 6 czerwca zawijając do Tallinna.
Po wybuchu wojny przystąpiono do przeprowadzenie operacji o kryptonimie „Rurka” – postawienia zagrody minowej z 300 min linii Hel-Gdynia. Główne zadanie minowania miał wykonać „Gryf” w asyście trałowców typu „Jaskółka” i kanonierek „Generał Haller” i „Komendant Piłsudski”, osłaniany od strony Pilawy przez niszczyciel „Wicher”. Zespół wykryty przez Luftwaffe stał się obiektem ataków. W pobliżu manewrującego okrętu wybuchło około 30 bomb, powodując straty w załodze (od odłamków poległo 5 osób, między nimi dowódca – kmdr Stefan Kwiatkowski). Dowodzenie „Gryfem” przejął kapitan Wiktor Łomidze, nakazał on wyrzucenie za burtę nieuzbrojonych min i  zawinął do portu celem przekazania na ląd poległych i rannych. 2 września Dowództwo Floty podjęło decyzję o przekształceniu „Gryfa” w pływającą baterię. Rankiem 3 września dwa niemieckie niszczyciele: „Leberecht Maass” i „Wolfgang Zenker” zaatakowały Hel. W miarę zbliżania się Niemców, strzelać rozpoczęły „Gryf” i „Wicher”, a wkrótce po nich także Bateria im. Heliodora Laskowskiego. Polscy artylerzyści uzyskali trafienie w maskę ochronną działa nr 2 na „Leberecht Maass”, co spowodowało, że Niemcy postawili zasłonę dymną i odpłynęli. „Gryf” również został, dwu- lub trzykrotnie trafiony pociskami kal. 127 mm. Zginęło sześciu marynarzy, siódmy zmarł później z odniesionych ran.

Gryf

Około 9.00 rano rozpoczął się nalot na port helski. W jego wyniku oba nasze okręty „Gryf” i „Wicher” zostały zatopione.

Chluba polskiej floty czy może okręt zupełnie nieudany? Dla Gryfa, największego okrętu wojennego II Rzeczypospolitej, wojna trwała 3 dni. Zatopiony przez lotnictwo, nie zdołał wykonać swojego najważniejszego zadania: Operacji Rurka.

ORP Gryf. Początek wojny

II wojna światowa zaczyna się dla Gryfa od dziwnego incydentu. Zgodnie z meldunkiem, nadanym ze sztabu Armii Toruń, o świecie 1 września nad portem miały przelecieć trzy polskie samoloty. Wiadomość jest jednak podstępem, bo samoloty nadlatują, ale zamiast szachownic mają na skrzydłach czarne krzyże. Gryf wraz ze stojącymi w porcie okrętami otwiera do intruzów gwałtowny ogień, ale bez widocznego rezultatu. A więc wojna! Kapitan Gryfa, komandor Stefan Kwiatkowski nie zwleka. Wie, że jego cenny okręt ma wartość na morzu, a nie w porcie. Wypływa i kieruje okręt w stronę pływających magazynów min. Pobieranie min przebiega bez przeszkód, ale komandor Kwiatkowski po załadowaniu około 300 decyduje się odpłynąć, ograniczając tym samym ryzyko. Podczas pobierania min unieruchomiony Gryf jest łatwym celem, a przecież trzeba bronić wybrzeża! Niebawem nadchodzi rozkaz: wykonać plan Operacja Rurka.

ORP Gryf w budowie

Operacja Rurka: zaminować zatokę!

Plan – jeden z kilku, przygotowanych na wypadek wojny – to rozkaz zaminowania, wraz z grupą innych okrętów, Zatoki Gdańskiej. Miny mają zatrzymać niemieckie okręty, a polska bateria nadbrzeżna – zatrzymać trałowce, które mogłyby próbować utorować przejście innym okrętom. Plan jest dobry, ale w realizacji przeszkadza Luftwaffe. Niemieckie samoloty atakują polski zespół. Choć nie uzyskują bezpośredniego trafienia, od odłamków giną marynarze. Wśród ofiar jest także dowódca Gryfa. Sam okręt również nie wychodzi bez szwanku. Pobliskie eksplozje demolują wyposażenie i uszkadzają ster – okręt manewruje, różnicując obroty śrub napędowych. Trzeba wracać. Dotychczasowy zastępca, a teraz pierwszy po Bogu, kapitan Wiktor Łomidze podejmuje trudną – i po latach krytykowaną – decyzję. Wraca do portu, wyrzucając wcześniej za burtę wszystkie miny – zarówno te z rozregulowanymi zapalnikami, jak i większość zupełnie dobrych.

Okręt kontra samoloty

Tym samym załamuje się jeden z kluczowych planów obrony polskiego wybrzeża. Nie ma min, nie ma pływającej zapory, nie ma blokady Zatoki. Są za to zarzuty o tchórzostwo i niewykonanie rozkazów. Jeszcze tego samego dnia dowódca floty kadm. Józef Unrug pozbawia kapitana Łomidze dowodzenia, zastępując go komandorem Stanisławem Hryniewieckim. Ten – niestety – nie ma już okazji, by wykazać się w morskim boju. Gryf wraca do helskiego portu. Unieruchomiony, nad ranem 3 września wraz z Wichrem toczy jeszcze zwycięski pojedynek z niemieckimi niszczycielami. Choć okręty wroga mają swobodę manewru, a polskie stoją w porcie nieruchomo, to Polacy dominują w tym starciu. Po uszkodzeniu niemieckiego niszczyciela wrogie okręty stawiają zasłonę dymną i odpływają. Nad port nadlatują niemieckie samoloty – bombowce nurkujące Junkers Ju 87. Zmasowany nalot oznacza koniec polskich okrętów. Wicher i Gryf – ostatnie duże okręty broniące wybrzeża, idą na dno.

Gryf na pływającym doku w Gdyni

Okręt do wszystkiego

Po latach obrona kraju, prowadzona na morzu, stała się przedmiotem krytyki. Najcenniejsze polskie okręty odesłano w ramach Planu Peking do Wielkiej Brytanii, zanim wojna w ogóle się zaczęła. Pozostałe – zamówione i kupione ogromnym wysiłkiem całego państwa – mimo heroizmu marynarzy i dowódców działały z nikłą skutecznością. Los Gryfa jest jednym z przykładów straconych szans i przyjęcia błędnych, jak się dzisiaj ocenia, założeń. Bo sam okręt – choć duży i technicznie nowoczesny – został zaprojektowany i zbudowany według niespójnych wymagań. Miał być i stawiaczem min, i okrętem wsparcia artyleryjskiego, i okrętem szkoleniowym, i jednostką reprezentacyjną. I nawet rozpoznawczą, z pokładowym wodnosamolotem, ale tego ostatniego konstruktorzy, mimo starań, nie byli już w stanie wcisnąć na pokład.
Jak na lekki krążownik – był za wolny, a wysoka burta czyniła z niego łatwy cel dla artylerzystów wroga. Zadania szkolne wymusiły budowę dodatkowych kajut, a cele reprezentacyjne – dodatkowych pomieszczeń, koniecznych do przyjmowania gości i delegacji.

Gryf walczący z samolotami

Za duży, za wolny

Nic dziwnego, że – oficjalnie – duma polskiej marynarki, cieszyła się niezbyt dobrą opinią wśród oficerów. Komandor Włodzimierz Steyer, doświadczony dowódca, wsławiony późniejszą, bohaterską obroną Helu, mówił o Gryfie pogardliwie: barka rzeczna. W praktyce oznaczało to same problemy. Okręt miał duży, pękaty kadłub, co rzutowało na niską prędkość, sięgającą zaledwie 20 węzłów. Jak na stawiacz min był potężnie uzbrojony w działa, ale magazyny śmiercionośnego ładunku nie miały żadnego opancerzenia. Jak na lekki krążownik – był za wolny, a wysoka burta czyniła z niego łatwy cel dla artylerzystów wroga. Zadania szkolne wymusiły budowę dodatkowych kajut, a cele reprezentacyjne – dodatkowych pomieszczeń, koniecznych do przyjmowania gości i delegacji. Zamawiając Gryfa, polscy decydenci zrzucili na jeden okręt zbyt wiele zadań. Nawet największy heroizm załogi nie mógł zniwelować błędnych założeń, słabego wyposażenia okrętu w broń przeciwlotniczą, a przede wszystkim niemieckiej przewagi na morzu i – co okazało się kluczowe – w powietrzu.

Wrak zatopionego Gryfa

Po zakończeniu walk Niemcy odholowali kadłub okrętu, czyniąc z niego cel do ćwiczeń artyleryjskich. Dziś po Gryfie pozostała jedynie część uzbrojenia – wieżę głównej artylerii i przeciwlotniczy karabin maszynowy Hotchkiss można oglądać w Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni.

jkg

Co sądzisz o wpisie?

Kliknij gwiazdkę, aby ocenić

Średnia ocena 0 / 5. Liczba głosów 0

Bądź pierwszym, który oceni ten post

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Przewiń do góry